Czeska melancholia Jana Balabána

Jan Balabán, „Którędy szedł anioł”, tłum. Olga Czernikow, Wydawnictwo Afera, 2015

„Kiedy pociąg wjechał na wiadukt, po niebie płynęła już cała flotylla burzowych chmur, a pomiędzy nimi przedzierały się skośne promienie popołudniowego słońca, które z iście barokowym dostojeństwem zstępowały na zielone łany zboża, oświetlając je tak niewiarygodnie jasnym, niemal nierzeczywistym blaskiem, że każdy kłos zdawał się rzucać swój własny długi czarny cień, biegnący w dal po rozpulchnionej glebie przesuwającego się za oknem pola”.

(Jan Balabán, Którędy szedł anioł, przeł. Olga Czernikow, Wyd. Afera 2015)

Dziewiąty odcinek podcastu W księgarni rozpoczął cytatem z książki Którędy szedł anioł czeskiego prozaika Jana Balabána. Książkę w przekładzie Olgi Czernikow w 2015 roku opublikowało wrocławskie Wydawnictwo Afera. Już od 12 maja ponownie będzie dostępna w księgarni Muzeum Pana Tadeusza.

Jan Balabán (1961-2010) to jeden z najwybitniejszych czeskich pisarzy, dziennikarz i tłumacz z języka angielskiego, związany z Ostrawą, gdzie mieszkał aż do przedwczesnej śmierci. Dwukrotnie nagrodzony najważniejszą literacką nagrodą czeską Magnesia Litera. Pierwszą otrzymał w kategorii proza za zbiór opowiadań: Możliwe, że odchodzimy w 2005 roku, drugą już pośmiertnie w 2011 roku w kategorii książka roku za powieść Zapytaj taty. Balabána nazywano „pisarzem osobnym”, „niewpisującym się w żaden z głównych nurtów współczesnej prozy czeskiej”, „obrońcą życiowych rozbitków, mrocznej Ostrawy i nieśmiałej wiary w Boga”. Jego ulubioną formą literacką było opowiadanie. Napisał również scenariusz do komiksu Serce smoka (2001), w 2011 opublikowano pośmiertnie zbiór jego artykułów i recenzji w tomie zatytułowanym Publicystyka.

Którędy szedł anioł niespodziewanie zaczyna się rozdziałem dziewiętnastym, potem już następują kolejne, od pierwszego do czterdziestego szóstego. Wydawnictwo zapowiadało książkę poniższym zdaniem i cytatem:

Martin Vrána dorasta na ostrawskim blokowisku w ponurych czasach realnego socjalizmu, nowa rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych okazuje się jednak niewiele radośniejsza...

„Kto nam kazał tu żyć? Tu, wśród krzaków, których ogołocone gałęzie przyodziały się teraz w strzępy plastikowych worków. Tu, gdzie płaty metalu kruszą się od rdzy, gdzie żelazo jest zmęczone, barierka wygięta, szyny puste, domy zamknięte, okna mętne i brudne od nieprzyjaznych spojrzeń i ciągłego gapienia się na niskie niebo, z którego sączy się paskudna marcowa mżawka”.

Miejscami akcji są tu oczywiście często bary i gospody, między innymi ta „U Hitlera”, w której mężczyźni po pracy w hucie spędzali czas, albo „Towarzyska” czy bar „Przyjaźń” albo „U Eliasza”. Ale w barze, w domu i w pracy przeważa nieustannie dojmująca samotność. Bohaterami – oprócz głównego, Martina, są też kobiety, niekoniecznie te bezpośrednio z nim związane, a także Ostrawa – zakładowe mieszkania, książeczki oszczędnościowe, wanna, parówki, życie w kupie, w kolektywie. Ojcowie biją żony i dzieci i nikomu nie jest szkoda śmierci kolejnego robola.

Od zwykłych rodzinnych spraw Balabán potrafi przejść do rozmowy filozofów, mistyków z długimi brodami w zadymionym klubie. Lata płyną, pojawiają się w życiu bohaterów takie słowa jak „lustracja”, azjatyccy emigranci, a bar zmienia nazwę na „Burgas-Vegas”.

Jeśli chodzi o recenzje Balabána, są one zwykle związane z zaskoczeniem krytyków, czy też blogerów, jakością – i wielkością tej prozy. Piotr Kofta w audycji „Czytelnia” w radiowej Dwójce, powiedział o czeskim autorze tak: „Trzy rzeczy wyróżniają Jana Balabána: Po pierwsze, to nie jest pisarz ironiczny, tylko raczej serio traktujący swoje tematy. Po drugie nie jest to pisarz sentymentalny. A po trzecie jest to w jakiejś mierze pisarz religijny. Którędy szedł anioł to trochę historia czeskiej Nowej Huty drugiego pokolenia”.

I jeśli chodzi o tę książkę to doskonałe podsumowanie i bardzo wiele mówi o Balabánie. Polscy recenzenci zwracają uwagę, że świat w tej książce to ten, który polski czytelnik może znać – praca w kopalni, marazm, nuda, pozornie nic się nie dzieje. To też nie jest świat kolorowy, bardziej przypomina kadry z czarno-białego filmu. Postrzeganie czeskiej literatury w Polsce wciąż tkwi w stereotypie „czeskiego filmu”, mniej lub bardziej rubasznego humoru, Balabán pisze szaro, melancholijnie, ale pięknie.  Fabuła ma tu mniejsze znaczenie, bardziej liczy się, jak nazwał to jeden z recenzentów, „rozpisywanie samotności”. Tytułowy anioł może i chodzi ulicami górniczej Ostrawy, ale niebiańskiego klimatu tu nie znajdziecie. To najlepsza czeska literatura ostatnich lat.


Więcej publikacji