z cyklu Tłumacz w muzeum

Tam, gdzie rosną tłumaczki


  • 26 czerwca 2023 (poniedziałek), godz. 17.00–18.30
  • Księgarnio-kawiarnia Popiół i Diament
    (Rynek 6, Wrocław)
  • wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona
  • gościnie: Anna Bańkowska, Aga Zano
  • prowadzenie: Agnieszka Cioch

Gdzie krzyżują się wszechświaty tłumaczek różnych pokoleń? Jaka jest ich relacja z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością? Co ważnego wynoszą z przekładanych dzieł? Anna Bańkowska i Aga Zano, tłumaczki o bogatym i różnorodnym dorobku, których przekłady odbiły się głośnym echem wśród czytelników i krytyki, opowiedzą o swoich osobistych i czysto zawodowych doświadczeniach pracy w przekładzie. Zapytamy o ich przekładowe korzenie, czego się uczą od siebie nawzajem, jak zmieniają się rola, misja i warsztat tłumacza we współczesnym świecie, czy warto odświeżać klasykę, a także o największe wyzwania, z jakimi się zmierzyły. Porozmawiamy też o przeobrażeniach w języku i wpływie tłumaczy i tłumaczek na polszczyznę, którą mówimy na co dzień.


Gościnie

Anna Bańkowska – polonistka ze specjalnością językoznawczą, redaktorka i tłumaczka literatury anglojęzycznej. Autorka antologii „My mamy kota na punkcie kota” (Znak 2006) oraz „Wierszy cytowanych” (SPP i IL 2020). Współpracuje z różnymi wydawnictwami, ma na koncie ponad sto przekładów prozy, poezji i dramatów. Najchętniej tłumaczy ambitną beletrystykę, nie stroni od dobrego kryminału, chętnie podejmuje się powtórnych przekładów klasyki. W wolnych chwilach czyta książki, rozmawia o książkach, pisze o książkach, otrzepuje z kurzu zapomniane słowa oraz uprawia wierszykarstwo stosowane. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, którego jest współzałożycielką, a od 2019 roku członkinią honorową. W 2013 roku została odznaczona brązowym medalem Gloria Artis. Autorka między innymi nowego przekładu cyklu o Anne z Zielonych Szczytów Lucy Maud Montgomery. Mieszka w Warszawie.


Aga Zano, fot. Patrycja Wietrzycka

Aga Zano – tłumaczka z j. angielskiego na polski i z polskiego na angielski. Stypendystka Literature Ireland, Queen’s University Belfast i University of Edinburgh. Tłumaczyła między innymi powieści Bernardine Evaristo, Charlesa Yu, Lucy Caldwell, André Acimana, C Pam Zhang, Joshuy Cohena, Colluma McCanna. W 2023 roku za przekład powieści „Dziewczyna, kobieta, inna” Bernardine Evaristo została nominowana do Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Członkini Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.


Prowadząca

Agnieszka Cioch – tłumaczka, nauczycielka w liceum, przez chwilę bibliotekarka w Instytucie Filologii Angielskiej we Wrocławiu. W 1997 roku ukończyła anglistykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przekładem zajmuje się od trzydziestu lat. Wyróżniona w konkursie translatorskim Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu. Autorka ponad pięćdziesięciu przekładów – beletrystyki, literatury faktu, książek dla dzieci, poradników. W swoim dorobku najbardziej ceni „Biegnącą z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés i książki dla dzieci Kate di Camillo. Członkini Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.


Zdjęcia ze spotkania


Więcej o cyklu

Niewielu współczesnych tłumaczy literatury pięknej pamięta o tym, że w epoce oświecenia stawiano najczęściej znak równości między utworem pierwotnym a przekładem, oba bywały równie oryginalne i bynajmniej nie obawiano się ryzykownego dostosowywania (a wręcz dopasowywania) tekstu do polskich realiów. Dzisiaj takie tłumaczenia nazwalibyśmy pewnie parafrazami, lub bardziej wprost, przeróbkami. W istocie rzadko dbano o zachowanie oryginalności tłumaczonych utworów poetyckich czy dramatycznych, choć szanowano na przykład teksty antyczne. Adam Mickiewicz dopiero kiedy trafił na Uniwersytet Wileński, przyjął zasadę, by – jeśli to możliwe – tłumaczyć z oryginału (a nie przekładów na francuski, rosyjski czy włoski). Tłumackie, jak byśmy powiedzieli dzisiaj, próby autor „Pana Tadeusza” podejmował jeszcze w Nowogródku, ale w pierwszych jego tłumaczeniach z Woltera postacie zamiast mówić wrzeszczały, a aluzyjne obrazy okazywały się zdecydowanie zbyt rozbudowane. Razem z przyjaciółmi z kręgu filomatów spotykał się, odczytywał i omawiał translatorskie próbki na zebraniach. Tłumaczył nie tylko z francuskiego, ale ze względu na brak czasu przekłady z języków zachodnioeuropejskich powstawały wyłącznie we fragmentach – często bardzo dobrych, czasami ostro krytykowanych. Mickiewicz pracował z utworami Schillera (przede wszystkim „Rękawiczką” i fragmentami „Don Carlosa”), Byrona (tłumaczenie „Giaura” przeszkadzało w ukończeniu „Pana Tadeusza”!) i Szekspira („zabitym szekspirzystą” stał się podczas pobytu w Rosji, stworzył jednak tylko pionierski przekład niepełnej sceny z „Romea i Julii”), a tłumaczenia – własne oraz analiza choćby „Jerozolimy wyzwolonej” Tassa w spolszczeniu Piotra Kochanowskiego – wzbogacały i inspirowały poetycką twórczość samego Mickiewicza (jak „Don Carlos” – „Konrada Wallenroda”). Przełożył między innymi dwa sonety Petrarki i fragment „Piekła” z „Boskiej komedii” – jak pisała Zofia Szmydtowa, „torując drogę przyszłym polskim tłumaczom w zakresie artystycznego przekładu” włoskich poetów. Jednak dla Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida przekłady na zawsze pozostały tylko dodatkiem do oryginalnej twórczości, dopełniały ją, choć również inspirowały, o czym pisał Mickiewicz m.in. w liście do Antoniego Edwarda Odyńca z czerwca 1828 roku: „Szkoda, że zaniedbałeś tłumaczenia. Ja przynajmniej często w tej pracy znajdowałem nowe siły, nowe myśli i lubo nie skończyłem zaczętego tłumaczenia, wielem zawsze z niego korzystał”. Cytował również znane i powtarzane do dziś wśród przekładających powiedzenie Jacquesa Delille’a, że „Tłumacz pożycza piękności; powinien je oddać w tejże ilości, choć różną zupełnie monetą”. Mickiewicz dojrzały mocno sprzeciwiał się zbyt swobodnemu traktowaniu tekstu oryginalnego, ale też – jakżeby inaczej – zbyt kurczowemu trzymaniu się jego treści.

Komentarze, listy i translatorski dorobek Mickiewicza zyskują nowe znaczenia, gdy pomyślimy choćby o kilkudziesięciu tłumaczeniach „Pana Tadeusza” na języki obce, zaczynając od najwcześniejszych – niemieckiego (1836) czy francuskiego (1844), przez albański, esperanto i jidysz, do najnowszych – wietnamskiego, estońskiego i kaszubskiego (odpowiednio 2008, 2000, 2010). W 2018 roku ukazały się kolejne już tłumaczenie na język angielski (Billa Johnstona) i długo wyczekiwany włoski „Messer Taddeo” Silvano De Fantiego (poprzedni, pierwszy, autorstwa Arrigo Boito i Clotilde Garosci opublikowano w 1871!). Wielu zwiedzających Muzeum Pana Tadeusza, oglądając tłumaczenia epopei w sali Znaczenie, niezmiennie twierdzi, że Mickiewicz po koreańsku na pewno nie brzmi tak samo – i mają rację. Nie od dziś wiadomo przecież, że tłumaczenie to zderzenie dwóch nieprzetłumaczalnych rejestrów. Tym ważniejsze jest zadanie tłumacza, który wybiera odpowiedni rejestr, obrazy, musi rozstrzygać kwestie stylistyczne – szczególnie, jeśli chodzi o tłumaczenie poezji. „Nieszczęśliwe to istoty, ci tłumacze – wszystko im wolno i wszystko wzbronione” pisał Jan Nepomucen Kamiński, a Wolter już ostrzej krytykował przekładową arogancję: „Tłumacze to lokaje, którym się zdaje, że są tak wielcy jak ich panowie, zwłaszcza gdy panowie są już bardzo starzy”.

Między innymi o przekładach (ale nie tylko poezji) będziemy rozmawiać w cyklu Tłumacz w muzeum. Zapowiadały go już spotkania z Billem Johnstonem i Francescą Fornari (badającą przekłady m.in. poezji Zbigniewa Herberta na język włoski). Dzięki współpracy z Europejskim Centrum Edukacji Międzykulturowej słuchaliśmy fragmentów nowego (jednego z dwóch istniejących) tłumaczenia „Pana Tadeusza” na język esperanto. Gościliśmy również Jerzego Jarniewicza, autora publikacji „Tłumacz między innymi” (Wydawnictwo Ossolineum 2018). W muzealnej księgarni znajduje się prawdopodobnie największy w Polsce wybór obcojęzycznych przekładów epopei, a także poezja Różewicza, Szymborskiej czy Miłosza w tłumaczeniach na francuski czy angielski. W muzeum odbyło się również pierwsze spotkanie oddziału południowego Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, a na wystawie stałej prezentowane były kolejno tłumaczenia „Pana Tadeusza” na języki obce. Rozmawiając o przekładach w muzeum, koncentrujemy się nie tylko na tekście tłumaczonym oraz na jego skuteczności (lub jej braku), ale też na samym procesie tłumaczenia – który dla wielu jest wręcz rodzajem „zarządzania ryzykiem”, ponieważ nierzadko bywa, że zamierzony efekt albo nie zostaje w ogóle osiągnięty, albo okazuje się inny niż zamierzony, tym samym szkodząc odbiorcy nowo powstałego tekstu i tekstowi oryginalnemu.

Bohaterami spotkań będą zatem między innymi tłumacze – przez niektórych nazywani „drugimi autorami”, przez innych zaś uważani za niewidzialnych, przezroczystych, pracujących nie dla siebie, a wyłącznie dla autora oryginalnego tekstu. Jednym z naszych zadań będzie zaprezentowanie „tragarzy słów” (określenie Henryka Bereski) oraz ich pracy, trudnej, a często niedocenianej i ignorowanej (bo nierzadko jeśli książka jest dobra – splendor spada na autora, a jeśli zła – wytyka się kiepskie tłumaczenie i zakłada, że to przez nie otrzymujemy produkt „wybrakowany”). Nie będziemy zajmować się krytyką przekładu, ale zaprosimy tłumaczy, by porozmawiać o uwikłaniu w różne języki i światy, o byciu zawsze „pomiędzy” autorem i czytelnikiem, o współczesnych tłumaczeniach literackich – i dzieł współczesnych, i powrotach do literatury choćby romantycznej, które ocenia się często na tle wcześniejszych przekładów i literackiego dziedzictwa. Na spotkaniach warsztatowych porozmawiamy o tym, jak wyraźne powinny być „ślady tłumacza” w tekście, jakie tłumacz literacki powinien mieć kompetencje (komunikacyjne, tekstowe, kulturowe, techniczne?), jak zmieniała się rola tłumacza i przekładu na przestrzeni ostatnich lat, i jak kształtuje się ona w epoce wolnego dostępu do literatury obcojęzycznej.

Czy tłumacz to artysta, czy tylko rzemieślnik? Czy Boy-Żeleński, Tuwimowie, Chądzyńska, Słomczyński czy Barańczak to tłumaczeniowi bogowie, z którymi nawet nie powinniśmy próbować się równać? Czy, jak pisał Krzysztof Fordoński, przekład literacki jest zajęciem zbyt małej grupy ludzi, by mogli oni skutecznie walczyć o swoje prawa? Czy miał rację Michał Paweł Markowski, pisząc, że „bez przekładu [Dostojewski, Proust, Mann] byliby tylko sobą, a dzięki przekładowi są kimś innym”? 


Spotkanie odbywa się pod patronatem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.