Cykl Tłumacz w muzeum

Orwell. Oziębłe sumienie swojego pokolenia
czy człowiek naszych czasów?

  • 16 marca 2024 (sobota), godzina 16.00
  • wstęp bezpłatny, liczba miejsc ograniczona, wejściówki do odbioru w kasach muzeum
  • kino Popiół i Diament (wejście przez kawiarnię)

Orwell. Oziębłe sumienie swojego pokolenia czy człowiek naszych czasów? Zapraszamy do Muzeum Pana Tadeusza na kolejne spotkanie z cyklu „Tłumacz w muzeum”. O przekładzie „Lwa i jednorożca” opowie dr Dawid Czech (Wydawnictwo Karakter 2023).

George Orwell to postać pełna sprzeczności: znany pisarz i zapomniany eseista; twórca totalitarnej dystopii i wielbiciel drobnych przyjemności; funkcjonariusz policji kolonialnej i rewolucjonista; buntownik i pustelnik, a przede wszystkim – socjalista przywiązany do angielskich tradycji. Wykład ten będzie próbą pokazania, jak dobór tekstów i nowe tłumaczenie mogą zburzyć stereotypowe postrzeganie pisarza i odebrać go prawicy, tak ochoczo wynoszącej go na swoje sztandary. Orwell powiadał, że nie istnieje „prawdziwie apolityczna literatura”; tak samo nie sposób mówić o prawdziwie apolitycznym przekładzie.

Będzie to również krótkie wprowadzenie do krytyki przekładu, sztuki uprawianej głównie przez osoby ze środowisk akademickich, istniejącej niejako na marginesach literatury. Zagłębiwszy się w strategię przyjętą przez osobę tłumaczącą, możemy lepiej zrozumieć podejmowane przez nią decyzje i wykorzystać tę wiedzę do pełniejszego doświadczania czytanych dzieł. W omawianiu warsztatu przekładowego szczególna uwaga poświęcona zostanie dopowiedzeniom tłumacza, tak zwanej eksplicytacji, oraz elementom nacechowanym kulturowo, gdyż te nierzadko wymagają sięgania po radykalne rozwiązania – nie inaczej było w przypadku wielu esejów Orwella. 

Jak wiele tłumacz może dodać od siebie? Jak powinien przetłumaczyć nieprzetłumaczalne? Kiedy odtworzenie oryginalnego efektu jest ważniejsze od wiernego przekazania znaczenia? I co najważniejsze: czy kawka może w przekładzie zmienić się w srokę? Poza odpowiedziami na te pytania nie zabraknie też innych problemów, z jakimi musi mierzyć się tłumacz literatury, zwłaszcza w przypadku autora o tak stanowczych poglądach na język i styl pisarski jak Orwell.


Transmisja spotkania


Prowadzący

dr Dawid Czech – absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego (filologia angielska, filologia germańska i prawo), doktor nauk humanistycznych z dziedziny językoznawstwa, tłumacz literatury angielskiej i niemieckiej, przede wszystkim eseistyki dla wydawnictwa Karakter. Od ponad czterech lat prowadzi zajęcia z teorii i praktyki przekładu na Uniwersytecie WSB Merito. Do głównych obszarów jego zainteresowań naukowych należą przekład literacki i audiowizualny, kognitywistyka, filozofia umysłu oraz prawo autorskie. Z angielskiego na polski przełożył siedem pozycji, w tym zbiór esejów i felietonów George’a Orwella „Lew i jednorożec”, „Róże Orwella” Rebekki Solnit oraz „Czytaj niebezpiecznie” Azar Nafisi.


Więcej o cyklu

Cykl spotkań z tłumaczami literatury, który prowadzony jest w Muzeum Pana Tadeusza od 2018 roku przez zespół Gabinetu Literackiego im. Tadeusza Różewicza.

Tematyka spotkań koncentruje się nie tylko na tekście tłumaczonym czy na jego skuteczności (lub jej braku), ale też na samym procesie tłumaczenia i związanej z nim profesji.

Bohaterami spotkań są między innymi tłumacze – przez niektórych nazywani „drugimi autorami”, przez innych zaś uważani za niewidzialnych, przezroczystych, pracujących nie dla siebie, a wyłącznie dla autora oryginalnego tekstu.

Niewielu współczesnych tłumaczy literatury pięknej pamięta o tym, że w epoce oświecenia stawiano najczęściej znak równości między utworem pierwotnym a przekładem, oba bywały równie oryginalne i bynajmniej nie obawiano się ryzykownego dostosowywania (a wręcz dopasowywania) tekstu do polskich realiów. Dzisiaj takie tłumaczenia nazwalibyśmy pewnie parafrazami, lub bardziej wprost, przeróbkami. W istocie rzadko dbano o zachowanie oryginalności tłumaczonych utworów poetyckich czy dramatycznych, choć szanowano na przykład teksty antyczne. Adam Mickiewicz dopiero kiedy trafił na Uniwersytet Wileński, przyjął zasadę, by – jeśli to możliwe – tłumaczyć z oryginału (a nie przekładów na francuski, rosyjski czy włoski). Tłumackie, jak byśmy powiedzieli dzisiaj, próby autor „Pana Tadeusza” podejmował jeszcze w Nowogródku, ale w pierwszych jego tłumaczeniach z Woltera postacie zamiast mówić wrzeszczały, a aluzyjne obrazy okazywały się zdecydowanie zbyt rozbudowane. Razem z przyjaciółmi z kręgu filomatów spotykał się, odczytywał i omawiał translatorskie próbki na zebraniach. Tłumaczył nie tylko z francuskiego, ale ze względu na brak czasu przekłady z języków zachodnioeuropejskich powstawały wyłącznie we fragmentach – często bardzo dobrych, czasami ostro krytykowanych. Mickiewicz pracował z utworami Schillera (przede wszystkim „Rękawiczką” i fragmentami „Don Carlosa”), Byrona (tłumaczenie „Giaura” przeszkadzało w ukończeniu „Pana Tadeusza”!) i Szekspira („zabitym szekspirzystą” stał się podczas pobytu w Rosji, stworzył jednak tylko pionierski przekład niepełnej sceny z „Romea i Julii”), a tłumaczenia – własne oraz analiza choćby „Jerozolimy wyzwolonej” Tassa w spolszczeniu Piotra Kochanowskiego – wzbogacały i inspirowały poetycką twórczość samego Mickiewicza (jak „Don Carlos” – „Konrada Wallenroda”). Przełożył między innymi dwa sonety Petrarki i fragment „Piekła” z „Boskiej komedii” – jak pisała Zofia Szmydtowa, „torując drogę przyszłym polskim tłumaczom w zakresie artystycznego przekładu” włoskich poetów. Jednak dla Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida przekłady na zawsze pozostały tylko dodatkiem do oryginalnej twórczości, dopełniały ją, choć również inspirowały, o czym pisał Mickiewicz m.in. w liście do Antoniego Edwarda Odyńca z czerwca 1828 roku: „Szkoda, że zaniedbałeś tłumaczenia. Ja przynajmniej często w tej pracy znajdowałem nowe siły, nowe myśli i lubo nie skończyłem zaczętego tłumaczenia, wielem zawsze z niego korzystał”. Cytował również znane i powtarzane do dziś wśród przekładających powiedzenie Jacquesa Delille’a, że „Tłumacz pożycza piękności; powinien je oddać w tejże ilości, choć różną zupełnie monetą”. Mickiewicz dojrzały mocno sprzeciwiał się zbyt swobodnemu traktowaniu tekstu oryginalnego, ale też – jakżeby inaczej – zbyt kurczowemu trzymaniu się jego treści.

Komentarze, listy i translatorski dorobek Mickiewicza zyskują nowe znaczenia, gdy pomyślimy choćby o kilkudziesięciu tłumaczeniach „Pana Tadeusza” na języki obce, zaczynając od najwcześniejszych – niemieckiego (1836) czy francuskiego (1844), przez albański, esperanto i jidysz, do najnowszych – wietnamskiego, estońskiego i kaszubskiego (odpowiednio 2008, 2000, 2010). W 2018 roku ukazały się kolejne już tłumaczenie na język angielski (Billa Johnstona) i długo wyczekiwany włoski „Messer Taddeo” Silvano De Fantiego (poprzedni, pierwszy, autorstwa Arrigo Boito i Clotilde Garosci opublikowano w 1871!). Wielu zwiedzających Muzeum Pana Tadeusza, oglądając tłumaczenia epopei w sali Znaczenie, niezmiennie twierdzi, że Mickiewicz po koreańsku na pewno nie brzmi tak samo – i mają rację. Nie od dziś wiadomo przecież, że tłumaczenie to zderzenie dwóch nieprzetłumaczalnych rejestrów. Tym ważniejsze jest zadanie tłumacza, który wybiera odpowiedni rejestr, obrazy, musi rozstrzygać kwestie stylistyczne – szczególnie, jeśli chodzi o tłumaczenie poezji. „Nieszczęśliwe to istoty, ci tłumacze – wszystko im wolno i wszystko wzbronione” pisał Jan Nepomucen Kamiński, a Wolter już ostrzej krytykował przekładową arogancję: „Tłumacze to lokaje, którym się zdaje, że są tak wielcy jak ich panowie, zwłaszcza gdy panowie są już bardzo starzy”.

Między innymi o przekładach (ale nie tylko poezji) będziemy rozmawiać w cyklu Tłumacz w muzeum. Zapowiadały go już spotkania z Billem Johnstonem i Francescą Fornari (badającą przekłady m.in. poezji Zbigniewa Herberta na język włoski). Dzięki współpracy z Europejskim Centrum Edukacji Międzykulturowej słuchaliśmy fragmentów nowego (jednego z dwóch istniejących) tłumaczenia „Pana Tadeusza” na język esperanto. Gościliśmy również Jerzego Jarniewicza, autora publikacji „Tłumacz między innymi” (Wydawnictwo Ossolineum 2018). W muzealnej księgarni znajduje się prawdopodobnie największy w Polsce wybór obcojęzycznych przekładów epopei, a także poezja Różewicza, Szymborskiej czy Miłosza w tłumaczeniach na francuski czy angielski. W muzeum odbyło się również pierwsze spotkanie oddziału południowego Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, a na wystawie stałej prezentowane były kolejno tłumaczenia „Pana Tadeusza” na języki obce. Rozmawiając o przekładach w muzeum, koncentrujemy się nie tylko na tekście tłumaczonym oraz na jego skuteczności (lub jej braku), ale też na samym procesie tłumaczenia – który dla wielu jest wręcz rodzajem „zarządzania ryzykiem”, ponieważ nierzadko bywa, że zamierzony efekt albo nie zostaje w ogóle osiągnięty, albo okazuje się inny niż zamierzony, tym samym szkodząc odbiorcy nowo powstałego tekstu i tekstowi oryginalnemu.

Bohaterami spotkań będą zatem między innymi tłumacze – przez niektórych nazywani „drugimi autorami”, przez innych zaś uważani za niewidzialnych, przezroczystych, pracujących nie dla siebie, a wyłącznie dla autora oryginalnego tekstu. Jednym z naszych zadań będzie zaprezentowanie „tragarzy słów” (określenie Henryka Bereski) oraz ich pracy, trudnej, a często niedocenianej i ignorowanej (bo nierzadko jeśli książka jest dobra – splendor spada na autora, a jeśli zła – wytyka się kiepskie tłumaczenie i zakłada, że to przez nie otrzymujemy produkt „wybrakowany”). Nie będziemy zajmować się krytyką przekładu, ale zaprosimy tłumaczy, by porozmawiać o uwikłaniu w różne języki i światy, o byciu zawsze „pomiędzy” autorem i czytelnikiem, o współczesnych tłumaczeniach literackich – i dzieł współczesnych, i powrotach do literatury choćby romantycznej, które ocenia się często na tle wcześniejszych przekładów i literackiego dziedzictwa. Na spotkaniach warsztatowych porozmawiamy o tym, jak wyraźne powinny być „ślady tłumacza” w tekście, jakie tłumacz literacki powinien mieć kompetencje (komunikacyjne, tekstowe, kulturowe, techniczne?), jak zmieniała się rola tłumacza i przekładu na przestrzeni ostatnich lat, i jak kształtuje się ona w epoce wolnego dostępu do literatury obcojęzycznej.

Czy tłumacz to artysta, czy tylko rzemieślnik? Czy Boy-Żeleński, Tuwimowie, Chądzyńska, Słomczyński czy Barańczak to tłumaczeniowi bogowie, z którymi nawet nie powinniśmy próbować się równać? Czy, jak pisał Krzysztof Fordoński, przekład literacki jest zajęciem zbyt małej grupy ludzi, by mogli oni skutecznie walczyć o swoje prawa? Czy miał rację Michał Paweł Markowski, pisząc, że „bez przekładu [Dostojewski, Proust, Mann] byliby tylko sobą, a dzięki przekładowi są kimś innym”?


Spotkanie odbywa się pod patronatem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

tłumacz w muzuem

Odwiedź Muzeum Pana Tadeusza