z cyklu Tłumacz w muzeum

Tłumacze czasu wojny – Ukraina


  • 26 listopada 2023 (niedziela), godz. 16.00
  • kino Popiół i Diament (wejście przez kawiarnię)
  • wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona
  • goście: Aneta Kamińska, Marcin Gaczkowski
  • prowadzenie: Wiktoria Malicka


 

24 lutego 2022 zmienił się bieg historii. Dla naszych ukraińskich sąsiadów, którzy żyli w cieniu wojny od 2014 roku, wybuch pełnoekranowej agresji rosyjskiej był końcem świata, jaki znali. Złożone emocje czasu wojny – dramatyczne chwile i trudne doświadczenia, a jednocześnie momenty budujące i przywracające wiarę w człowieczeństwo – stały się motywami przewodnimi twórczości ukraińskich poetów, prozaików, eseistów i publicystów. Ta twórczość stała się znakiem czasów – wyrazem stanu ducha nie tylko autorów, ale całego ukraińskiego społeczeństwa.

Większość z nas nie poznawałaby ważnych tekstów kultury ukraińskiej, gdyby nie ich dobry przekład. W ramach kolejnego spotkania z cyklu Tłumacz w muzeum w Muzeum Pana Tadeusza spotkamy się z dwojgiem wybitnych tłumaczy literatury – Anetą Kamińską i Marcinem Gaczkowskim, którzy opowiedzą nam o wyzwaniach, z jakimi musieli się mierzyć w tym nadzwyczajnym czasie. Ale porozmawiamy też o ich zachwytach nad literaturą ukraińską czasu pokoju, a także o samym procesie tłumaczenia, warsztacie tłumacza i osobliwościach języka ukraińskiego.


Goście

Aneta Kamińska – poetka i tłumaczka poezji ukraińskiej. Autorka książek poetyckich: „zapisz zmiany” (2004), „czary i mary (hipertekst)” (2007), „autoportret z martwą naturą. ostatnie wiersze nazara honczara napisane przez anetę kamińską” (2018, nominacja do Nagrody Nike 2019), „więzy krwi” (2018), „czernowitz czarowidz” (2021), „teraz zaraz” (2022), „wschodniki / zachodniki” (2022) oraz „pokój z widokiem na wojnę” (2023). Wydała wybory przekładów wierszy: Nazara Honczara „Gdybym” (2007), Hałyny Tkaczuk „Ja i inne piękności” (2011), Chrystii Wenhryniuk „Długie oczy” (2013), Borysa Humeniuka „Wiersze z wojny” (2016), Lubow Jakymczuk „Morele Donbasu” (2018), Julii Stachiwskiej „Wszystkie możliwe rzeczy” (2019, nagroda „Literatury na Świecie” za przekład), Wasyla Hołoborodki „Tęcza na murze” (2020, nominacja do ukraińskiej Nagrody Drahomana za przekład), Emmy Andijewskiej „Atrakcje z orbitami i bez” (2021), Kateryny Kałytko „Nikt nas tu nie zna i my – nikogo” (2022; finalistka nagrody Europejski Poeta Wolności), Hałyny Kruk „Żywica” (2022), Julii Musakowskiej „Żelazo” (2022), Iryny Wikyrczak „Algometria” (2022), Ołeha Kocarewa „Ewakuacja” (2022), Ii Kiwy „czarne róże czasu” (2022), Iryny Szuwałowej „niewyrażalne” (2022), Lubow Jakymczuk „Produkcja czułości” (2023), Marianny Kijanowskiej „Fotosynteza”, Łesyka Panasiuka „Rozrzucone twarze” (2023) oraz prozę poetycką Olafa Clemensena „Lato ATO” (2020) oraz trzy autorskie antologie: „Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska” (2011), „30 wierszy zza granicy. Młoda poezja ukraińska” (2012) oraz „Wschód – Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy” (2014). 


Marcin Gaczkowski – literaturoznawca i historyk, nauczyciel akademicki, publicysta, radiowiec oraz tłumacz literatury ukraińskiej. Jest współtwórcą portalu translatorskiego Rozstaje.art, autorem jego manifestu i „redaktorem moralnym”. Przetłumaczył na język polski m.in. książki poetyckie Wasyla Stusa, Jurija Zawadskiego i Myrosława Łajuka, a także kilka książek prozatorskich. W tegorocznym finale Literackiej Nagrody Europy Środkowo – Wschodniej „Angelus” znalazły się przełożone przez niego powieść „Córeczka” Tamary Dudy oraz reportaż „Świetlana droga” Stanisława Asiejewa. Doktor nauk humanistycznych, autor i redaktor szeregu prac naukowych i popularnych poświęconych historii i kulturze Europy Środkowo – Wschodniej, zwłaszcza Ukrainy. Publikuje m.in. w „Czasie Literatury” i „Polityce”, prowadzi audycje literackie w Polskim Radiu dla Ukrainy.


Prowadząca

Wiktoria Malicka – antropolożka i managerka kultury, szczególnie zainteresowana współczesną kulturą ukraińską. W latach 2010–2020 mieszkała we Lwowie i pracowała dla Ossolineum jako Pełnomocnik ZNiO we Lwowie. W 2021 roku obroniła pracę doktorską, pt. „Przestrzenie tożsamości współczesnego Lwowa. Miasto w świadomości mieszkańców”. Problematykę tę zgłębia nadal prowadząc zajęcia fakultatywne w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Wrocławskiego. Obecnie, już we Wrocławiu, pełni funkcję Pełnomocnik ZNiO ds. Współpracy z Zagranicą. Jej ważnym zadaniem pozostaje współpraca z instytucjami ukraińskimi, do których po II wojnie światowej trafiły ossolińskie kolekcje.


Więcej o cyklu

Niewielu współczesnych tłumaczy literatury pięknej pamięta o tym, że w epoce oświecenia stawiano najczęściej znak równości między utworem pierwotnym a przekładem, oba bywały równie oryginalne i bynajmniej nie obawiano się ryzykownego dostosowywania (a wręcz dopasowywania) tekstu do polskich realiów. Dzisiaj takie tłumaczenia nazwalibyśmy pewnie parafrazami, lub bardziej wprost, przeróbkami. W istocie rzadko dbano o zachowanie oryginalności tłumaczonych utworów poetyckich czy dramatycznych, choć szanowano na przykład teksty antyczne. Adam Mickiewicz dopiero kiedy trafił na Uniwersytet Wileński, przyjął zasadę, by – jeśli to możliwe – tłumaczyć z oryginału (a nie przekładów na francuski, rosyjski czy włoski). Tłumackie, jak byśmy powiedzieli dzisiaj, próby autor „Pana Tadeusza” podejmował jeszcze w Nowogródku, ale w pierwszych jego tłumaczeniach z Woltera postacie zamiast mówić wrzeszczały, a aluzyjne obrazy okazywały się zdecydowanie zbyt rozbudowane. Razem z przyjaciółmi z kręgu filomatów spotykał się, odczytywał i omawiał translatorskie próbki na zebraniach. Tłumaczył nie tylko z francuskiego, ale ze względu na brak czasu przekłady z języków zachodnioeuropejskich powstawały wyłącznie we fragmentach – często bardzo dobrych, czasami ostro krytykowanych. Mickiewicz pracował z utworami Schillera (przede wszystkim „Rękawiczką” i fragmentami „Don Carlosa”), Byrona (tłumaczenie „Giaura” przeszkadzało w ukończeniu „Pana Tadeusza”!) i Szekspira („zabitym szekspirzystą” stał się podczas pobytu w Rosji, stworzył jednak tylko pionierski przekład niepełnej sceny z „Romea i Julii”), a tłumaczenia – własne oraz analiza choćby „Jerozolimy wyzwolonej” Tassa w spolszczeniu Piotra Kochanowskiego – wzbogacały i inspirowały poetycką twórczość samego Mickiewicza (jak „Don Carlos” – „Konrada Wallenroda”). Przełożył między innymi dwa sonety Petrarki i fragment „Piekła” z „Boskiej komedii” – jak pisała Zofia Szmydtowa, „torując drogę przyszłym polskim tłumaczom w zakresie artystycznego przekładu” włoskich poetów. Jednak dla Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida przekłady na zawsze pozostały tylko dodatkiem do oryginalnej twórczości, dopełniały ją, choć również inspirowały, o czym pisał Mickiewicz m.in. w liście do Antoniego Edwarda Odyńca z czerwca 1828 roku: „Szkoda, że zaniedbałeś tłumaczenia. Ja przynajmniej często w tej pracy znajdowałem nowe siły, nowe myśli i lubo nie skończyłem zaczętego tłumaczenia, wielem zawsze z niego korzystał”. Cytował również znane i powtarzane do dziś wśród przekładających powiedzenie Jacquesa Delille’a, że „Tłumacz pożycza piękności; powinien je oddać w tejże ilości, choć różną zupełnie monetą”. Mickiewicz dojrzały mocno sprzeciwiał się zbyt swobodnemu traktowaniu tekstu oryginalnego, ale też – jakżeby inaczej – zbyt kurczowemu trzymaniu się jego treści.

Komentarze, listy i translatorski dorobek Mickiewicza zyskują nowe znaczenia, gdy pomyślimy choćby o kilkudziesięciu tłumaczeniach „Pana Tadeusza” na języki obce, zaczynając od najwcześniejszych – niemieckiego (1836) czy francuskiego (1844), przez albański, esperanto i jidysz, do najnowszych – wietnamskiego, estońskiego i kaszubskiego (odpowiednio 2008, 2000, 2010). W 2018 roku ukazały się kolejne już tłumaczenie na język angielski (Billa Johnstona) i długo wyczekiwany włoski „Messer Taddeo” Silvano De Fantiego (poprzedni, pierwszy, autorstwa Arrigo Boito i Clotilde Garosci opublikowano w 1871!). Wielu zwiedzających Muzeum Pana Tadeusza, oglądając tłumaczenia epopei w sali Znaczenie, niezmiennie twierdzi, że Mickiewicz po koreańsku na pewno nie brzmi tak samo – i mają rację. Nie od dziś wiadomo przecież, że tłumaczenie to zderzenie dwóch nieprzetłumaczalnych rejestrów. Tym ważniejsze jest zadanie tłumacza, który wybiera odpowiedni rejestr, obrazy, musi rozstrzygać kwestie stylistyczne – szczególnie, jeśli chodzi o tłumaczenie poezji. „Nieszczęśliwe to istoty, ci tłumacze – wszystko im wolno i wszystko wzbronione” pisał Jan Nepomucen Kamiński, a Wolter już ostrzej krytykował przekładową arogancję: „Tłumacze to lokaje, którym się zdaje, że są tak wielcy jak ich panowie, zwłaszcza gdy panowie są już bardzo starzy”.

Między innymi o przekładach (ale nie tylko poezji) będziemy rozmawiać w cyklu Tłumacz w muzeum. Zapowiadały go już spotkania z Billem Johnstonem i Francescą Fornari (badającą przekłady m.in. poezji Zbigniewa Herberta na język włoski). Dzięki współpracy z Europejskim Centrum Edukacji Międzykulturowej słuchaliśmy fragmentów nowego (jednego z dwóch istniejących) tłumaczenia „Pana Tadeusza” na język esperanto. Gościliśmy również Jerzego Jarniewicza, autora publikacji „Tłumacz między innymi” (Wydawnictwo Ossolineum 2018). W muzealnej księgarni znajduje się prawdopodobnie największy w Polsce wybór obcojęzycznych przekładów epopei, a także poezja Różewicza, Szymborskiej czy Miłosza w tłumaczeniach na francuski czy angielski. W muzeum odbyło się również pierwsze spotkanie oddziału południowego Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, a na wystawie stałej prezentowane były kolejno tłumaczenia „Pana Tadeusza” na języki obce. Rozmawiając o przekładach w muzeum, koncentrujemy się nie tylko na tekście tłumaczonym oraz na jego skuteczności (lub jej braku), ale też na samym procesie tłumaczenia – który dla wielu jest wręcz rodzajem „zarządzania ryzykiem”, ponieważ nierzadko bywa, że zamierzony efekt albo nie zostaje w ogóle osiągnięty, albo okazuje się inny niż zamierzony, tym samym szkodząc odbiorcy nowo powstałego tekstu i tekstowi oryginalnemu.

Bohaterami spotkań będą zatem między innymi tłumacze – przez niektórych nazywani „drugimi autorami”, przez innych zaś uważani za niewidzialnych, przezroczystych, pracujących nie dla siebie, a wyłącznie dla autora oryginalnego tekstu. Jednym z naszych zadań będzie zaprezentowanie „tragarzy słów” (określenie Henryka Bereski) oraz ich pracy, trudnej, a często niedocenianej i ignorowanej (bo nierzadko jeśli książka jest dobra – splendor spada na autora, a jeśli zła – wytyka się kiepskie tłumaczenie i zakłada, że to przez nie otrzymujemy produkt „wybrakowany”). Nie będziemy zajmować się krytyką przekładu, ale zaprosimy tłumaczy, by porozmawiać o uwikłaniu w różne języki i światy, o byciu zawsze „pomiędzy” autorem i czytelnikiem, o współczesnych tłumaczeniach literackich – i dzieł współczesnych, i powrotach do literatury choćby romantycznej, które ocenia się często na tle wcześniejszych przekładów i literackiego dziedzictwa. Na spotkaniach warsztatowych porozmawiamy o tym, jak wyraźne powinny być „ślady tłumacza” w tekście, jakie tłumacz literacki powinien mieć kompetencje (komunikacyjne, tekstowe, kulturowe, techniczne?), jak zmieniała się rola tłumacza i przekładu na przestrzeni ostatnich lat, i jak kształtuje się ona w epoce wolnego dostępu do literatury obcojęzycznej.

Czy tłumacz to artysta, czy tylko rzemieślnik? Czy Boy-Żeleński, Tuwimowie, Chądzyńska, Słomczyński czy Barańczak to tłumaczeniowi bogowie, z którymi nawet nie powinniśmy próbować się równać? Czy, jak pisał Krzysztof Fordoński, przekład literacki jest zajęciem zbyt małej grupy ludzi, by mogli oni skutecznie walczyć o swoje prawa? Czy miał rację Michał Paweł Markowski, pisząc, że „bez przekładu [Dostojewski, Proust, Mann] byliby tylko sobą, a dzięki przekładowi są kimś innym”? 


Spotkanie odbywa się pod patronatem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Odwiedź Muzeum Pana Tadeusza